poniedziałek, 6 grudnia 2010

Anglik w Paryżu

Wystarczy poczytać krótkie ale pełne zachwytu fragmenty recenzji umieszczone na okładce książki, by natychmiast chcieć zacząć ją czytać:
„Skandal, to ja chciałem mieszkać w Paryżu, mieć te przygody i napisać tę książkę” [Leszek K. Talko]
„Cudownie zabawne” [Karol, książę Walii]
„Kup wino, bagietkę, ser i zacznij czytać” [Karolina Korwin Piotrowska]


Zatem czytajmy, przybywa Anglik do Paryża i…:
Anglik spojrzał na ser, a ser spojrzał na Anglika.
Anglikiem byłem ja. Ser – miękki, tłusty, pomarańczowy, za duży na pudełko z rubasznym mnichem na tle uśmiechniętych krów – był livarotem. Obaj znajdowaliśmy się na głównej ulicy Dieppe. Ser w szklanej gablocie, ja w letnim garniturze. Ser już wiedział, że dopiero co zszedłem z promu. I wiedział, że go pragnę. Gdyby ser mógł być podnietą, to ten wręcz kipiał seksem.
Nigdy dotąd nie miałem własnego livarota. Często ukradkiem rzucałem im spojrzenia, kiedy się tak zmysłowo wylegiwały na marmurowych ladach w zacienionych cremeries (sklepach serowarskich), ale do tej pory zawsze udawało mi się jakoś powstrzymać entuzjazm za pomocą takich argumentów, jak: 1 – śmierdzą; 2 – można od nich umrzeć. Lecz dziś chciałem, i mogłem. Pourquoi pas? Czemu nie? […]

„Anglik w Paryżu” to pełna wyrafinowanego wdzięku i niezwykle dowcipna relacja z „edukacji kontynentalnej”. Rodowity Brytyjczyk, choć  z serca i duszy niemal Francuz,  wyjeżdża do Paryża na roczny urlop naukowy. Pobyt w stolicy Francji edukuje nie tylko w zakresie lingwistyki, ale też kuchni, erotyki, stosunków międzynarodowych i zachowań społecznych. Parkowanie w trzecim rzędzie, prowadzenie samochodu pod Łukiem Triumfalnym,  trzymanie fasonu podczas diner bourgeois, strajki służby publicznej, korzystanie z publicznych toalet… – to tylko nieliczne z wyzwań, którym podołać może tylko ktoś z odpowiednią dozą brytyjskiego humoru i francuskiego szyku. Szorstki i wrażliwy, naiwny i roztropny „Anglik w Paryżu” jest ostrym, dowcipnym, ale też czułym spojrzeniem na Francję i istotę jej odmienności. Po jej lekturze definicja gry w krykieta nigdy już będzie jednoznaczna…

Kim jest Sadler?
Autor „Anglika w Paryżu” obronił kiedyś doktorat o porażce, jaką odnieśli francuscy poeci symboliści, pisząc prozę. Od tamtego czasu jemu samemu powodzi się nieco lepiej. Uczy języka francuskiego w British Institute w Paryżu. Lubi Schuberta, LED Zeppelin i, o ile ma szczęście spróbować, Château Pétrus. Mieszka w Paryżu i w Turenii. Ma francuską żonę, francusko- angielską córkę i uprawia własne pory. Oprócz „Anglika w Paryżu” (An Englishman In Paris) napisał także „Anglika na wsi” (An Englishman a la Campagne) i „Zakochanego Anglika” (An Englishman Amoureux)

Michael Sadler, „Anglik w Paryżu”, Wydawnictwo: Pascal, 2010, http://ksiegarnia.pascal.pl

poniedziałek, 8 listopada 2010

Rodin



O Rodinie dowiedziałam się z filmu sprzed lat (1988), poświęconemu jego utalentowanej kochance, też rzeźbiarce, Camille Claudel. Poruszające role zagrali Gerard Depardieu i Isabelle Adjani. Film sugeruje, że to ona była zdolniejsza... Dziś to on ma muzeum, a ona skończyła w domu szaleńców. Był z nią, dopóki była pilną uczennicą - odsunął, gdy zaczęła mieć większe niż on sukcesy. Adjani za tę rolę zakochanej i odtrąconej kobiety nominowana była do Oscara.
Poznali się w 1883 roku, gdy Boucher, jej nauczyciel malarstwa otrzymał  stypendium i planował wyjazd do Włoch. Przed wyjazdem do Rzymu poprosił sławnego już wówczas Rodina, by przejął opiekę nad jego studentkami, zwłaszcza zależy mu na rozwoju talentu Camille.Rodin ma lat 43, Camille 19. Jest urodziwa, inteligentna i żywiołowa. Nie boi się ciężkiej pracy przy monumentalnych rzeźbach Rodina, do współpracy przy których ją zaprosił. Buduje rusztowania, nosi glinę, obrabia bloki marmuru.
On jest dla niej  pierwszym mężczyzną, prawdziwą miłością i namiętnością. Ona dla niego nie jest jedyna.
Camille nie umie się z tym pogodzić. Liczy, że Rodin kiedyś się z nią ożeni. Póki co dzielą łoże i pracownię. Pracownię - oficjalnie, związek ukrywają w wynajętym na ten cel mieszkaniu.
Rodin dostrzega geniusz rzeźbiarski Camille, radzi się jej w sprawach artystycznych, ona pomaga mu rzeźbić jego dzieła, ale pamięta też o swojej twórczości, nie chce jej zaniedbać. Dobrze wie, że jest świetna. Krytyka ją docenia.
Rzeźbią kochanków splecionych w miłosnym uścisku. Zrywają i wracają. Jak pisał brat rzeźbiarki Paul Claudel "Camille nie mogła zapewnić wielkiemu człowiekowi spokojnego oddawania się nawykom oraz zadowolenia miłości własnej, tego właśnie, co miał przy starej kochance. Camille była wymagająca i nie uznawała dzielenia się z kimkolwiek".
Camille wyprowadza się do domu przy bulwarze d'Italie 113, choruje. Samotność zagłusza chwilowym romansem z Claude Debussym. Później zamyka się, pije, oskarża Rodina, że zmarnował jej młodość, chce ją zniszczyć i przywłaszczyć jej dzieła.
Szaleje. Podczas jednego z ataków niszczy większość swoich prac, nie chce już rzeźbić. Utrzymuje się z wyrobu lamp i popielniczek. Rodzina jest przerażona, umieszcza Camille siłą w zakładzie zamkniętym.
Po trzydziestu latach, gdy zmarła, pochowano ją jak bezdomną, na cmentarzu komunalnym...

 Tu jest fragment tego filmu



Musée Rodin79, rue de Varenne - adresse postale : 19 boulevard des Invalides
75007 Paris
Tél. 00 33 (0) 1 44 18 61 10
Fax. 00 33 (0) 1 44 18 6
1 30http://www.musee-rodin.fr

sobota, 6 listopada 2010

Kłódki zakochanych


Kłódki zapinane na mostach wielkich i małych miast świata (widziałam je we Florencji, w Wilnie, Rzymie i w Paryżu) oznaczają jedno - wszędzie są zakochani, którzy pragną zakląć swoją miłość w wieczności, zamknąć na klucz, a klucz wrzucić do rzeki, by nigdy nieodnaleziony nie mógł posłużyć do zniweczenia tych na wieki splątanych uścisków... W miastach, gdzie ten obyczaj trwa dłuższy czas, m.in. w Rzymie, mosty uginają się pod ciężarem deklaracji wiecznej miłości i grożą zawaleniem - ale póki co, nie ten w Paryżu, vis a vis jednego z wejść do Louvru, Pont des Arts - zwłaszcza, że jak doniosły media, w maju 2010, nieznani sprawcy kłódki z mostu usunęli... Zdążyłam je sfotografować dosłownie tuż przed, też w maju 2010...

sobota, 17 lipca 2010

Wieczory nad Sekwaną




Sainte Chapelle


Łatwo przeoczyć tę przepiękną Świętą Kaplicę, schowaną wśród budynków Pałacu Sprawiedliwości (Palais de Jistice) na wyspie Cite. Trzeba zabrać ze sobą aparat z szerokim obiektywem, by w pełni uchwycić jej majestat i wyjątkową urodę.
Kaplica zbudowana jest z dwóch kondycji - ta na parterze  przeznaczona była dla członków dworu królewskiego, a górna, cała w strzelistych witrażach - dla członków rodziny królewskiej. 15 wielkich okien z witrażami na wysokość 15 m każdy, o łącznej powierzchni 618 m2,  rozmieszczonych na wszystkich stronach kaplicy sprawia, że można się tam poczuć jak w misternej, kryształowej, mieniącej się barwami i grą świateł szkatule.
Sama Kaplica zbudowana została w XIII w. na rozkaz króla Ludwika IX Świętego - on był inicjatorem i fundatorem powstania miejsca, w którym przechowywane byłyby cenne relikwie chrześcijańskie, jak korona cierniowa, gwóźdź oraz fragment Krzyża. 
W czasie rewolucji francuskiej kaplicę zamieniono na magazyn mąki.



Więcej informacji, adres i lokalizacja

Ogrody w centrum miasta







Skarby Louvre'u

W Luwrze nieprzebrane tłumy... Spotykam amerykańską [chyba] rodzinę, która z obłędem w oczach i śladami wielkiego zmęczenia na twarzy na skutek bezskutecznego ganiania po salach i piętrach pyta mnie "Gdzie jest Mona Lisa"???
Jak gdyby tylko ten jeden obraz w całym muzeum był wart takiego wysiłku. Rzeczywiście, tłoczą się i gromadzą, przesiadują na podlodze odpoczywając, ale są! Są przy portrecie tajemniczej damy...
podczas gdy w sali obok, prawie niezauważone, wiszą inne przepiękne dzieła Leonarda da Vinci:
 
Portret kobiety 
Saint Jean-Baptiste


Bukiniści






Paryscy antykwariusze, księgarze, sprzedawcy starych książek, roczników czasopism, map, ilustracji i rycin, częściej pocztówek i tanich reprodukcji niż prawdziwych dzieł sztuki, choć kto wie... Stoiska, przytwierdzone do murów u nabrzeży Sekwany, których zawartość zamykana jest na noc w skrzyniach, wpisują się w paryski krajobraz od kilkuset już lat. Pierwsi bukiniści pojawili się w Paryżu na początku XVII w., po otwarciu Pont-Neuf. Z rozkazu króla byli jednak stamtąd regularnie wyrzucani i musieli codziennie wieczorem zabierać pudła i skrzynie z książkami, rycinami, mapami.
Dopiero od  1891 r są tu na stałe, chowając na noc swój dobytek do skrzyń składanych i przymocowanych do murów stoisk.
Lubią porozmawiać, wymienić się "skarbami"; nie lubią, gdy robi im się zdjęcia.

Rodin

Chagall

Centre de Pompidou